Przejdź do głównej zawartości

wysypisko

 

-  j świątobliwości czas moim głupim gadaniem?... Jest tu, w Memfisie, książę Hiram... On może lepiej objaśni wszystko memu panu, bo to mędrzec i członek najwyższej rady naszych miast...

Ramzes ożywił się.

-   A dawajże mi tu prędzej Hirama - odparł. - Bo ty, Dagonie, rozmawiasz ze mną nie jak bankier, ale jak

a, oczy błyszczały.

Wpisy

Strony

Wpisy

Strony

Wpisy

Strony

Wpisy

Strony

Wpisy

Strony

Wpisy

Strony

Wpisy

Strony

Wpisy

Strony

Wpisy

 

Strony

Wpisy

 

Strony

Wpisy

Strony

Wpisy

Strony

-   Jestem wzruszony - rzekł - dowodem waszej życzliwości, święci ojcowie. Jeżeli tak dro- gą jest wam pamięć mego ojca, więc chyba nie możecie być niechętni dla mnie...

-  Czy wasza świątobliwość wątpi o tym?... - wtrącił arcykapłan Sem.

Prócz tego przygotowano ciężki, bazaltowy sarkofag, który stanowił zewnętrzną trumnę mumii. Sarkofag miał także formy i rysy zmarłego faraona, był pokryty napisami i wizerun- kami modlących się ludzi, świętych ptaków tudzież skarabeuszów.

Siedmnastego Famenut mumię wraz z jej kaplicą i sarkofagiem przeniesiono z dzielnicy zmarłych do królewskiego pałacu i ustawiono w największej sali.

Salę tą wnet zapełnili kapłani śpiewający hymny żałobne, dworzanie i słudzy zmarłego króla, a nade

-   , mieczów możemy kupić sobie życzliwość wszystkich asyryjskich satrapów. A może nie oparłby się i król Assar, gdybyśmy mu dostar- czyli sprzętów do sali tronowej lub zbrojowni.

-  Myślę, że oni woleliby zabrać wszystko mieczem od nas aniżeli trochę - życzliwością dla nas - wtrącił pan.

-  Niech sprobują!... - rzekł kapłan.

-   Rozumiem... Macie widać sposoby zniszczenia skarbów. Ale w takim razie już nikt z nich nie skorzysta.

-  Nie mój w tym rozum - odparł najwyższy dozorca. - Pilnujemy, co nam oddano, i czyni- my, jak kazano.

-  Czy nie lepiej byłoby użyć cząstki tych skarbów na zasilenie kasy państwa i podźwignię- cie Egiptu z niedoli, w jakiej jest dziś pogrążony? - spytał faraon.

-  To nie zależy od nas.

Faraon zmarszczył brwi. Jakiś czas oglądał przedmioty bez wielkiego zresztą zapału, wreszcie znowu zapytał:

-   Dobrze. Te kunsztowne wyroby przydać się mogą na zjednanie życzliwości asyryjskich dostojników. Ale gdyby wybuchła wojna z Asyrią, czym wydobylibyśmy: zboże, ludzi i broń, od narodów, które nie znają się na osobliwościach?

-  Otworzyć skarbiec - rzekł arcykapłan.

I tym razem kapłani rozbiegli się: dwaj znikli jakby we wnętrzu kolumn, a jeden po dra- bince wszedł na ścianę i coś robił około rzeźbionej figurki.

Znowu usunęły się ukryte drzwi i Ramzes wszedł do właściwego skarbca.


I to była

Gdy faraon znalazł się w sali „odpoczynku”, usiadł na tronie, a jego zastępca religijny, Sem, przy dźwiękach muzyki i wśród dymu kadzideł wszedł do sanktuarium, ażeby wynieść stamtąd bożka.

W pół godziny, przy ogłuszającym dźwięku dzwonków, ukazała się w mroku komnaty złota łódź, okryta zasłonami, które niekiedy poruszały się, jakby za nimi siedziała żywa istota. Kapłani upadli na twarz, a Ramzes pilniej wpatrzył się w przezroczyste zasłony. Jedna uchyliła się i faraon ujrzał nadzwyczajnej piękności dziecko, które spojrzało na niego tak mą-

drymi oczyma, że władca Egiptu uczuł nieomal trwogę.

-   Oto jest Horus - szeptali kapłani - Horus, wschodzące słońce... Jest on synem i ojcem Ozirisa, i mężem swej matki, która jest jego siostrą.

Rozpoczęła się procesja, ale tylko po wewnętrznej świątyni. Naprzód szli harfiarze i tan- cerki, potem biały wół ze złotą tarczą między rogami. Dalej dwa chóry kapłanów i arcykapła- ni niosący bożka, potem znowu chóry i nareszcie faraon w lektyce dźwiganej przez ośmiu kapłanów.

Gdy procesja obeszła wszystkie sale i korytarze świątyni, bożek i Ramzes obaj wrócili do komnaty „odpoczynku”. Wówczas zasłony okrywające łódź świętą odchyliły się po raz drugi i piękne dziecko - uśmiechnęło się do faraona.

Po czym łódź i bożka Sem odniósł do kaplicy.

„Może by zostać arcykapłanem?” - pomyślał władca, któremu dziecko tak się podobało, że rad był widywać je jak najczęściej.


Lecz gdy Ale ciemność... ciemność!... I mury, których nie można przebić, i głębia, i te setki dróg, gdzie człowiek musi się zabłąkać... Wierz mi, Samentu, że walka z ludźmi to zabawka; ale szamotanie się z cieniem i nieświadomością to straszna rzecz!...

Samentu uśmiechnął się.

-   Wasza świątobliwość - odparł - nie zna mego życia... Kiedym miał lat dwadzieścia pięć, byłem kapłanem Ozirisa...

-  Ty? - zdziwił się Ramzes.

-   Ja, i zaraz powiem, dlaczego przeszedłem do służby Seta. Wyprawiono mnie na półwy- sep Synai, aby tam wybudować małą kaplicę dla górników. Budowa ciągnęła się sześć lat, ja zaś mając dużo wolnego czasu włóczyłem się między górami i zwiedzałem tamtejsze piecza- ry.

Czego ja tam nie widziałem... Korytarze długie na kilka godzin; ciasne wejścia, przez które trzeba było pełzać na brzuchu; izby tak ogromne, że w każdej zmieściłaby się świątynia. Oglądałem podziemne rzeki i jeziora, gmachy z kryształów, jaskinie zupełnie ciemne, w któ- rych nie było widać własnej ręki, albo znowu tak widne, jakby w nich świeciło drugie słoń- ce...


Ile razy zbłąkałem się w niezliczonych przejściach, ile razy zgasła mi pochodnia, ile razy stoczyłem się w niewidzialną przepaść!... Bywało, żem po kilka dni spędzał w podziemiach karmiąc się prażonym jęczmieniem, liżąc wilgoć z mokrych skał, niepewny, czy wrócę na świat.

Za to nabrałem

świątyni, z pałacu, na złotym wozie cią- gnionym przez parę dzielnych koni, wyjechał Ramzes XIII. Lud stojący wzdłuż alei, który w czasie procesji zachowywał się spokojnie, na widok ukochanego władcy wybuchnął tak ogromnym okrzykiem, że w nim rozpłynęły się grzmoty i dźwięki ze szczytu świątyń.

Była chwila, że uniesione zapałem pospólstwo chciało wybiec na środek alei i otoczyć pa- na. Ale Ramzes jednym znakiem ręki powstrzymał żyjącą powódź i zapobiegł świętokradz- twu.

W ciągu

-   pochodzi, które rodzi Re każdego poranku, który rodzi Mer-amen-Ramzesa codziennie tak jak Re.” ****

Mówiąc tak arcykapłan dotykał amuletami ust, piersi, rąk i nóg mumii. Teraz znowu odezwały się chóry.

Chór I. „Oziris-Mer-amen-Ramzes będzie odtąd jadał i pijał wszystko, co jedzą i piją bo- gowie. Zasiada na ich miejscu, jest zdrów i silny jak oni...

Chór II. Ma władzę we wszystkich członkach swoich; nienawistnym mu jest, gdy będąc głodnym, jeść

-   świętym, ten zaś, który należy się bogom, rad bym spłacić najpierwej. Ale skarb mój jest pusty, bo nawet podatki nieregularnie wpły- wają...

Z

-  lany takich gmachów, które by imię moje przekazały najdalszym pokoleniom.

-  do nas osiedlić się?...

Pentuer potrząsnął głową.

-  Nie - odparł. - Przyszedłem tylko pokłonić się tobie, boski nauczycielu.

-  A potem znowu do dworu? - śmiał się starzec. - Oj wy, wy, wy!... gdybyście wiedzieli, co tracicie porzucając mądrość dla pałaców, bylibyście najsmutniejszymi ludźmi.

-  Sam jesteś, nauczycielu?

-   Jak

-  między nomarchami Egiptu. Tobie zaś zapewne wiadomo, że na moim dworze i w wojsku, jak również w moim królewskim sercu, pierwsze miejsce zajmuje ulubieniec mój i dowódca gwardii - Tutmozis.

Według zdania mędrców: źle czyni bogacz, który najdroższego klejnotu nie osadza w naj- piękniejszy pierścień. A że twój ród, Antefie, jest mi najdroższy, a Tutmozis najmilszy, więc umyśliłem - połączyć was ze sobą. Co łatwo może się stać, jeżeli córka twoja, piękna i mądra Hebron, przyjmie za małżonka Tutmozisa.

Na co dostojny Antef odparł:

-   Wasza świątobliwość, władco żywego i zachodniego świata! Jak cały Egipt i wszystko, co w nim jest,

-   nie tylko odmawia traktatu z Asy- rią, którego Egipt koniecznie potrzebuje...

-  Ciężkie oskarżenia! - rzekł sędzia.

-    Ale jeszcze, słuchajcie mnie, układa się z podłymi Fenicjanami o przekopanie kanału między Morzem Czerwonym i Śródziemnym. Otóż kanał ten jest największą groźbą dla Egiptu, albowiem kraj nasz w jednej chwili może być zalany przez wodę!...

Tu już nie chodzi o skarby Labiryntu, ale o nasze świątynie, domy, pola, o sześć milionów, wprawdzie głupich, ale niewinnych ludzi, a w końcu o życie nasze i naszych dzieci...

-  Jeżeli tak jest... - westchnął nomarcha Horti.

-  Ja i dostojny Mefres zaręczamy, że tak jest i że ten jeden człowiek takie w swych rękach nagromadził niebezpieczeństwa, jakie jeszcze nigdy nie groziły Egiptowi... Dlatego zebrali- śmy was, czcigodni mężowie, ażeby obmyśleć środki ratunku... Ale musimy działać śpiesz- nie, bo zamiary tego człowieka pędzą naprzód jak wicher pustyni i - bodajby nie zasypały nas!...


Na chwilę w mrocznej komnacie zaległa cisza.

-   Cóż tu radzić?

kazał mi zostać i milczeć... milczeć...

-  I gdzie poszedł?...

-   Nie wiem... nie patrzyłem i nie pozwoliłem patrzeć żołnierzom... Zniknął gdzieś w gąsz- czach ogrodu... Zapowiedziałem moim ludziom, że... nic nie widzieli... nic nie słyszeli... A gdyby który widział lub słyszał cokolwiek, będzie natychmiast uduszony.

Tutmozis tymczasem zdołał zapanować nad sobą.

-  Nie wiem - rzekł chłodno - nie wiem i nie rozumiem nic z tego, coś mi opowiedział. Ale pamiętaj o jednym, że - ja sam biegałem nagi, gdym raz wypił za dużo wina, i... hojnie nagro- dziłem tych, którzy mnie nie spostrzegli.

Chłopi, Eunano, chłopi i robotnicy zawsze chodzą nago. Wielcy zaś tylko wówczas, gdy im się tak podoba. I gdyby mnie czy któremu z dostojników przyszła ochota stanąć na głowie, mądry i pobożny oficer nie powinien się temu dziwić.

-   Rozumiem - odparł Eunana bystro patrząc w oczy wodzowi. - I nie tylko powtórzę to moim żołnierzom, ale nawet zaraz dzisiejszej nocy będę chodził nago po ogrodach, aby wie- dzieli, że starsi mają prawo robić to, co

chcą...

Bez względu jednak na

-   obu światów. - Wiadomo wam, że mój dwór, moje wojsko i moi urzędnicy znajdują się w potrzebie, której zubożały skarb wydołać nie może. O wydatkach na moją świętą osobę nie mówię, gdyż jadam i ubieram się jak żoł- nierz, a każdy jenerał lub wielki pisarz ma więcej służby i kobiet aniżeli ja.

Między zebranymi odezwał się szmer potakujący.

-   Dotychczas było we zwyczaju - ciągnął Ramzes - że gdy skarb potrzebował funduszów, nakładało się większe podatki na pracujące pospólstwo. Ja jednak, który znam mój lud i jego nędzę, nie tylko nie chciałbym go na nowo obciążać, ale jeszcze rad bym udzielić mu pew- nych ulg...

-   z pewnością, że faraon chce podburzyć mo- tłoch do napadu na świątynie...

-   Słyszałem - odezwał się nomarcha Sebes - że wysłano rozkaz do Nitagera, ażeby przy- biegł czym prędzej z nowymi wojskami, jakby już i tych nie było dosyć!...

-  Komunikacja między Dolnym i Górnym Egiptem przecięta od wczoraj - dodał nomarcha Aa. - Na gościńcach stoi wojsko, a galery jego świątobliwości rewidują każdy statek płynący Nilem...

-  Ramzes XIII nie jest „świątobliwością” - wtrącił oschle Mefres - gdyż nie otrzymał koron z rąk bogów.

-   Wszystko to

ludzi wyjechało do Memfisu.


ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

Już dnia ośmnastego Paofi w Egipcie zapanował chaos. Komunikacja między dolnym i górnym państwem została przerwana, handel ustał, po Nilu krążyły tylko statki strażnicze, drogi lądowe były zajęte przez wojska, które dążyły ku miastom posiadającym sławniejsze świątynie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

oczyszczalnia

 Na polach pracowali tylko kapłańscy chłopi. Zaś w majątkach szlachty, nomarchów, a osobliwie faraona, len nie był wyrwany, koniczyna nie tknięta, winogron nie miał kto zrywać. Chłopi nie robili nic, tylko włócząc się bandami śpiewali, jedli, pili i odgrażali się bądź ka- płanom, bądź Fenicjanom. W miastach sklepy były pozamykane, a pozbawieni zajęcia rzemieślnicy po całych dniach radzili nad przeobrażeniem państwa. Gorszące to zjawisko już nie było nowym dla Egiptu, ale wystąpiło w tak groźnych rozmiarach, że poborcy, a nawet sędziowie zaczęli się kryć; tym bardziej iż policja bardzo łagodnie traktowała nadużycia prostego ludu. Jedna jeszcze rzecz zasługiwała na uwagę, oto - obfitość pokarmów i wina. W szynkow- niach i garkuchniach, szczególnie fenickich, zarówno w Memfis, jak na prowincji, mógł jeść i pić, kto chciał i ile chciał, za bardzo niską opłatą lub bez opłaty. Wpisy Free GOG Game Sang Froid Free GOG Game Giveaway Jotun Free GOG Game Giveaway CAYNE Free GOG Game Flight